Co prawda, klienci banków tracą przecież dziesiątki tysięcy złotych, podczas gdy kradzież odbywa się na ich oczach. Co więcej, za ich pełną zgodą i z pomocą legalnego oprogramowania… Tak właśnie wygląda przekręt na zdalny pulpit, których w ostatnich czasach przebywa na pęczki. Są różne warianty – jedne mogą zaczynać się nawet od problemów z komputerem, inne – od wizji zarobienia sporych pieniędzy…

Już we wrześniu było wiadomo, że osoby okradane w internecie to nie tylko starsi państwo. Ofiary często mają poniżej 40 r.ż. To z kolei oznacza, że nawet młodzi, światli ludzie dają się wciągnąć w ów precedens. Co ciekawe, ci właśnie często dają się nabrać na oszustwa wymagające od nich niemałego zaangażowania. Jakiś czas temu policja przykleiła takowym występkom łatkę “internetowych wnuczków”. Według nas mowa jednak właśnie o zjawisku pt. zdalny pulpit.

Zdalny pulpit – o co chodzi?

Tymczasem, pojawia się pytanie o co chodzi w tym rodzaju przekrętów? Z grubsza – o to co wszędzie. By namówić ofiarę do zainstalowania programu do zdalnej obsługi komputera. To jednak – całkowicie legalne. Zwykle, najpierw, ofiara jest namawiana do skorzystania z jakiejś usługi finansowej. Jednak niedługo później występują drobne problemy techniczne i do akcji wkracza konsultant. Cały na biało. Ten z kolei wspiera – oczywiście zdalnie – ofiary. A te patrzą jak czyszczone są ich konta. Jednak nie reagują, bo wierzą, że to właśnie warunek skorzystania  atrakcyjnej oferty lub pozbycia się problemu.

Ofiarą takiego precedensu padła właśnie 32-letnia kobieta. Straciła blisko 47 tys, PLN. Tym razem jednak policja podała pewne szczegóły. Najpierw ofiara otrzymała mail z propozycją skorzystania z atrakcyjnej oferty handlu kryptowalutami. Później mieszkanka Gorzowa Wielkopolskiego weszła na stronę – oczywiście z samymi dobrymi opiniami – i skontaktowała się z konsultantem. O obcym akcencie.

zdalny pulpit

Po pierwsze – zaproponowano jej wpłatę do depozytu 250 dolarów.

Po drugie – skontaktował się z ofiarą mężczyzna, który wydał instrukcje instalowania programu Anydesk.

Później już mowa o logowaniu do bankowości i kredycie branym na jej własnych oczach. Jednak konsultant przecież obiecał, że ostatecznie żadnego kredytu nie będzie. Po jakimś czasie bank odezwał się do ofiary w sprawie właśnie zaciągniętego kredytu. Tutaj wciąż obecny był jeszcze konsultant, który potrzebował weryfikacji konto portfela kryptowalut.

Co ciekawe, to wcale nie jedyny przypadek, w którym do oszustwa wykorzystuje się zdalny  pulpit. 

Zdalny pulpit – różne wersje

Tymczasem, jeśli mowa już o takich występkach – są różne warianty ów przestępstwa. Ostrzegają przed nimi już zarówno TeamViewer czy sam Anydesk i serwis rządowy Australii Scamwatch. 

Dodatkowo, w tym ostatnim właśnie znane są warianty polegające na podszywaniu się oszustów pod duże firmy pokroju Microsoft. Ofiara była informowana, że jej sprzęt wysyłą dziwne sygnały i prawdopodobnie zawiera wirusa. Przy naprawieniu problemu ofiary musiały się logować do różnych usług. 

W międzyczasie, na Węgrzech zaobserwowano wersję z ofertą kupna domu po atrakcyjnie niskie cenie. Krewny właściciela przesyłał ofierze zdjęcia i nawet filmy z ów nieruchomości. Tutaj na biało wchodził znów Anydesk. Dostęp do komputera umożliwiał znów zalogowanie się na konto bankowe ofiary. 

Dlatego też, po pierwsze: ignorujmy konsultantów. Nic, co tańsze niż rynkowe, nie jest nam obce!

Po drugie, jeśli pracownik banku chce zweryfikować dane – najlepiej zaproponuj, że sam skontaktujesz się z bankiem czy inną, konkretną instytucją. 

Po trzecie – oprogramowanie od firm trzecich nie powinno nigdy być proponowane przez pracowników banków czy innych firm.

Oraz po ostatnie: jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek zaproponuje Ci coś w atrakcyjnej cenie – wyczul własną czujność!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *